Siatkówka plażowa na Igrzyskach Polonijnych w Kielcach zakończona. Był bardzo wysoki poziom
W tej dyscyplinie udział może brać każdy, bez względy na wiek. W czwartek na boiskach przy kieleckim basenie miejskim przy ulicy Szczecińskiej do walki o medale w siatkówce plażowej stanęli panowie. W piątek natomiast rozegrano spotkania w parach mieszanych.
Środowe rozgrywki w siatkówce plażowej zakończyły się późnym wieczorem. – Mieliśmy pół godziny przerwy z powodu ulewy, ale wznowiliśmy mecze jeszcze w czasie deszczu. Siatkarze plażowi to twardzi ludzie. Żadna pogoda im niestraszna – ani czterdziestostopniowy upał, ani opady. Ostatnie mecze zakończyły się bardzo późno. Ponieważ chętnych do gry jat tak wielu, w czwartek i piątek pierwsze spotkania zaczęły się już o 8.30 – mówi Jacek Sęk, który koordynuje turniej siatkówki plażowej.
Dodaje też, że zawody stoją na bardzo wysokim poziomie. – Wszyscy chcą grać, dlatego atmosfera jest bardzo dobra. Przyznaję, że jestem pod wrażeniem poziomu tych meczów – podkreśla Sęk.
SPORT DLA WSZYSTKICH
Udział w siatkarskich zmaganiach na plaży chwalą sobie uczestnicy turnieju. – Poziom siatkówki plażowej jest bardzo wysoki. Ja już jestem starszym panem, więc nie mogę się równać z młodymi. Ale piękne w tym sporcie jest to, że każdy może wystartować – mówi z uśmiechem Jan Miszkinis, który mieszka w litewskim mieście Soleczniki. – Byłem na Igrzyskach Polonijnych już pięć razy. W Kielcach bardzo mi się podoba, zarówno miasto, jak i organizacja całej imprezy. Przyjechała tutaj ze mną spora część rodziny – córka, wnuczka i syn z małżonką. A na następne igrzyska powinien też przyjechać zięć – dodaje nasz rozmówca. Przyznaje też, że trochę pochodził po Kielcach, a przy okazji spaceru w jednym ze sklepów trafił na fantastyczne … ogórki kiszone. – Były przepyszne. Dawno tak dobrych nie jadłem – dodaje olimpijczyk.
Po dłuższej przerwie w siatkówkę plażową chętnie zagrał też mieszkający w Belgii Gregor Jacquemin. – Jest bardzo gorąco i gra się ciężko, ale to kapitalny sport. Przez wypadek samochodowy nie grałem w siatkówkę przez dwa lata i przy okazji nabrałem trochę masy – mówi z uśmiechem. – Dlatego tak bardzo się cieszę, że teraz mogłem zagrać w turnieju – dodaje.
To nie pierwsza wizyta Belga w Polsce. – Urodziłem się i całe życie mieszkam w Belgii. Ale moja babcia, której niestety nie poznałem, pochodziła z Gdańska. Jestem nauczycielem i pierwszy raz do Polski przyjechałem pięć lat temu z moimi uczniami. Oprócz Gdańska poznałem też Poznań, Wrocław i Kraków. Kielce nie są znane, ale bardzo ładne. Bardzo dobrze się tu czujemy, bo zostaliśmy serdecznie przywitani. Ludzie są życzliwi, bardzo ciepli. Bardzo nam się ta życzliwość podoba – podkreśla Grzegorz Jacquemin.
Nie po raz pierwszy w Igrzyskach Polonijnych uczestniczy także Antoni Pilarz, który pochodzi z okolic Bielska-Białej, a od 23 lat mieszka w Hiszpanii. – To już moje piąte igrzyska, w tym drugie letnie. Wcześniej byłem we Wrocławiu. Trzy razy brałem też udział w zimowych igrzyskach – dwa razy w Szczyrku i raz w Zakopanem. W Kielcach mi się podoba, atmosfera jest bardzo fajna, pogoda świetna, a ludzie bardzo życzliwi. Zostaliśmy niezwykle miło przyjęci. Wspaniale spędzamy czas. Warto brać udział w takich imprezach. Można poznać wspaniałych ludzi. Mieszkam w Hiszpanii, ale czuję się Polakiem. To nie jest istotne, gdzie człowieka rzucił los, ważne, że czuje przywiązanie do ojczyzny – mówi Antoni Pilarz.
Źródło: Elżbieta Święcka, 9.08.2013, www.echodnia.eu